opis
 F r a n c j a   2 0 0 0 
żeglarstwem

We wrześniu 2000 wraz z tym samym kolegą Wojtkiem postanowiliśmy zorganizować rejs na morzu Północnym.
Zwiedzanie Rouen, z prawej Katedra Nie chciałem już pływać po doświadczeniach z Grecji na nowoczesnych jachtach, które zresztą latem są bardzo drogie i niezbyt mocne jak na dość niebezpieczne wody pływowe. Od znajomego z klubu żeglarskiego zdobyliśmy adres internetowy firmy w Bretanii, z której usług on już korzystał. Zaproponowano nam tani, dwudziestopięcioletni jacht, który okazał się być bardzo podobny do polskiego typu Draco. Udało się zrealizować, podobnie jak na Bałtyku, dwa rejsy, jeden 10-o dniowy dla nieco poszerzonej starszej ekipy z zeszłego roku, drugi 14-o dniowy dla rówieśników. Drugiego września rano zebraliśmy się w Kiekrzu, by z trudem zapakować wszystkie rzeczy i jedzenie do dwóch samochodów. W jednym, nieco większym jechało sześć osób, w drugim pozostałe cztery. Podróż do Granville- miasteczka w zatoce St.Malo, z którego wypływaliśmy przebiegła sprawnie i bez zakłóceń. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze by zobaczyć katedrę w Rouen oraz Mont-St.-Michel. Jest to stary klasztor wybudowany na niewielkiej, skalistej wysepce, na którą podczas odpływu można dojść z lądu pieszo. Gdy po sześciu godzinach następuje przypływ prowadzi do niej jedynie wąska grobla. Egzaminator i uczniowie Samochody, stojące na dolnym parkingu mają określony przez sam księżyc limit czasowy. W przeciwnym razie zostają nieuchronnie zalane przez morze... Pływy na kanale La Manche należą do największych na świecie. Co sześć godzin poziom morza w niektórych portach zmienia się o ponad dziewięć metrów. Aby nie zawisnąć przywiązane do nabrzeża, jachty stoją zwykle przycumowane do pływających pomostów, na które z kei wchodzi się po ruchomej pochylni. Czasami trzeba nie lada wysiłku by z ciężkimi zakupami zejść stromo w dół, podczas gdy po dokładnie sześciu godzinach i trzynastu minutach, pływające pomosty znajdują się na równi z betonowym nabrzeżem. Nieustannie zmieniający się poziom morza, wymaga obliczenia czasu przez jaki możliwe jest na przykład przepłynięcie nad mielizną czy wpłynięcie do portu, który zwykle otwierają tylko na parę godzin podczas wysokiej wody. Nawet niewielka pomyłka może spowodować, ze jacht, podczas odpływu, położy się na burcie w szczerym polu, oddalonym od brzegu morza czasem nawet o kilka kilometrów...
Klasztor Saint - Michel Do Granville przyjechaliśmy po południu. Na właściciela jachtu nie trzeba było długo czekać. Wesoły grubasek przyjechał rozklekotanym tranzitem Renault. W ręce trzymał grubą amerykańską taśmę klejącą, którą na naszych oczach zaczął robić szybki remont jachtu... Okazało się jednak, że "Amarante", to całkiem dzielna jednostka, której stan techniczny, poza drobnymi usterkami, usuniętymi podczas rejsu, był całkiem dobry. Żagle miały chyba tylko z dwa lata, silnik i instalacje działały bez zastrzeżeń, troszeczkę tylko ciekło podczas dużej fali przez nieszczelne okienka w pokładzie( skylighty), jednak nie we wszystkich kojach.... Spokojne morze na zatoce Biskajskiej Na solidnym, mocnym, choć może nie tak luksusowym jachcie, czuło się znacznie pewniej, niż na komfortowych, nowoczesnych i lekkich osiągnięciach konstrukcyjnych ostatniego dziesięciolecia... Rano, gdy jeszcze poziom morza dopiero się podnosił, mój młodszy brat, jako niedawno upieczony żeglarz jachtowy, postanowił zrobić egzamin z węzłów nieco mniej wykfalikowanej od niego części załogi. Mimo iż nie wszystkim udało się zaliczyć, przy pierwszej wysokiej wodzie, wyszliśmy z portu, kierując się na oddaloną o zaledwie 40Mm brytyjską wyspę Jersey. Tam zmęczeni jeszcze podróżą, przespaliśmy się całą noc, by na następny dzień skierować się w stronę Brestu. Odległość niecałych 130Mm, została pokonana aż w dwie i pół doby. Wiejący prawie z zachodu wiatr nie pozwalał osiągnąć zadowalającej prędkości a bajdewindowy rozkołys, do którego jeszcze nikt się nie zdołał przyzwyczaić i częsta mżawka męczyły całą załogę.
Małże dla Kapitana - okazały się twarde jak kamień i zostały zwrócone morzu Gdy tak płynęliśmy w pewnym momencie, określonym przez pierwszą informacją w polskich Wiadomościach, zadzwoniły nagle wszystkie komórki. Zdenerwowane rodziny zatonięciem s/y Bieszczady chciały się upewnić że to na pewno nie my. Po tym zdarzeniu jeszcze baczniej wszyscy zaczęliśmy obserwować światła nawigacyjne przepływających jednostek, często byłem budzony w środku nocy gdy zawsze przynajmniej dwuosobowa wachta nie była pewna co do kierunku w jakim zmierza statek... W końcu dotarliśmy do cieśniny wejścia do portu, gdzie w otoczeniu stada delfinów popisujących się wyskokami przed dziobem, które zrehabilitowały nam wyczerpującą podróż, zawinęliśmy do przystani zaraz obok Oceanarium. Brest nie jest zbytnio ciekawym miastem, poza starymi umocnieniami i strajkami z powodu podwyżki paliwa, nie znalazło się nic, co mogłoby przyciągnąć naszą uwagę. Zupełnie inaczej sprawa się miała w słynnym Oceanarium, gdzie wędrując przez faunę i florę wszystkich stref klimatycznych, można na żywo zobaczyć na przykład pingwiny. Kolejnego dnia nastała piękna, słoneczna pogoda. Skierowaliśmy się w dół zatoki Biskajskiej, dopływając po paru dniach do Carnac. Po drodze zatrzymywaliśmy się jeszcze na kilku wysepkach, na których często prócz knajpy i trzech domów nie było nic. Zbieraliśmy tam małże, jednak chyba gatunek okazał się nie ten, bowiem smakowały jak stary kalosz... Zaledwie godzinę drogi z Carnac znajdują się megality. Są to kamienie ustawione w rzędy i przedziwne kręgi przez ludzi, żyjących 4-5 tysięcy lat temu. Do dziś nie jest znany cel tego imponującego nawet dziś przedsięwzięcia, i być może to przyciąga tak liczne rzesze turystów.
Ciekawe po co oni to stawiali? Niestety z powodu słabego wiatru trzeba było się kierować z powrotem. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Ile d'Ouessant. Jest to niewielka wysepka położona 20Mm na zachód od przylądka Św. Mateusza, często przedstawiana na obrazach słynnych francuskich malarzy. Znajduje się tam malutki kościółek w otoczeniu pięknych domeczków. Wszystko to przy pięknej słonecznej pogodzie sprawiło że zostaliśmy tam nieco dłużej pijąc wino w nadbrzeżnej kafejce. Po drodze do Granville zawinęliśmy jeszcze do L'aber Wrack i na małą wysepkę na zachodnim brzegu zatoki St. Malo, dokładnie zwiedzoną na wypożyczonych rowerach. Ostatni przelot 15Mm przebiegał z celowym opóźnianiem małą powierzchnią żagla, by akurat wpłynąć na otwarcie portu o piątej rano. Podczas tych dziesięciu dni przepłynęliśmy 520Mm podczas 195-u godzin żeglugi.



520Mm/195h  Granville - St.Helier - Brest - Carnac - Ile d'Ouessant - L'aber wrack - Granville

W rejsie udział wzięli:

  • Adam Sulewski - Kapitan
  • Wojciech Tomczak - I oficer
  • Marek Kasprzak - II oficer
  • Maciej Sulewski - III oficer
  • Marek Przybyłowski - IV oficer
  • Tomasz Sulewski - Załoga
  • Wojtek Sulewski - Załoga
  • Marian Smoczkiewicz - Załoga
  • Adam Wawrzyniak- Załoga
  • Robert Szwarc - Załoga


Wszystkie zdjęcia:

Wyspa lle d'Ouessant Kapitan Zwiedzanie Rouen, z prawej Katedra
Wyspa lle d'Ouessant Kapitan Zwiedzanie Rouen, z prawej Katedra
Chciało mi się pić... Egzaminator i uczniowie Koniec naszej wyprawy
Chciało mi się pić... Egzaminator i uczniowie Koniec naszej wyprawy
Właściciel jachtu, I-szy oficer i kapitan Klasztor Saint - Michel Płyniemy na Jersey
Właściciel jachtu, I-szy oficer i kapitan Klasztor Saint - Michel Płyniemy na Jersey
Spokojny sen w przechyle (spójrz na okulary) Postój w Brest Małże dla Kapitana - okazały się twarde jak kamień i zostały zwrócone morzu
Spokojny sen w przechyle (spójrz na okulary) Postój w Brest Małże dla Kapitana
okazały się twarde jak kamień
i zostały zwrócone morzu
Ciekawe po co oni to stawiali? Spokojne morze na zatoce biskajskiej mapa
Ciekawe po co oni to stawiali? Spokojne morze na zatoce biskajskiej Mapa




rejs nic
powrót na stronę główną