opis
 K a n a ł  B i a ł o m o r s k o  -  B a ł t y c k i 
żeglarstwem


Historia Kanału Białomorskiego

Kanał Białomorski, którego siedemdziesięciolecie wypadało w zeszłym roku, został zbudowany w ciągu zaledwie 20 miesięcy. Jego długość wynosi 227 kilometrów, ma 19 śluz, pokonuje wzniesienie 103m najpierw w górę, potem 95m w dół do jeziora Onega. Wykopano 2,5 ml m3 skalnego gruzu, 21 mln m3 ziemi.
From: M. Gorky, L. Averbach, S. Firin (eds.), Belomorsko-Baltijskij Kanal imeni Stalina. Istorija stroitel'stva. 1931-1934 gg. (s.l., 1934), after p. 84. Budowniczymi kanału była armia skazańców. Przede wszystkim chłopów podlegających rozkułaczaniu w dobie kolektywizacji, więźniów politycznych oraz potomków dworzan, oficerów i inteligencji. Między nimi znaleźli się m.in. przyszły akademik Dmitrij Lichaczew, śpiewaczka Lidia Rusłanowa oraz wielu innych w tym inżynierowi starej szkoły, nie potrafiący przystosować się do "socjalistycznego systemu gospodarowania". Wśród budowniczych najliczniejsza jednak kategorią byli złodzieje, bandyci, odpracowujący swoja karę. Ci, którzy nie mieli zawodu, uczyli się na miejscu różnych specjalności, głównie bandyckich, które potem można było wykorzystać - pod warunkiem że udało się przeżyć.
Podczas budowy kanału zginęło też bardzo wielu Polaków, oddaliśmy im uroczysty hołd jako płynący pierwszą jednostką pod biało-czerwoną banderą.

Photo from collection Karelian State Regional Museum, Petrozavodsk W historię kanału wpisali się główni budowniczowie - inż. N.I.Chrustaliew, jego zastępca K.A.Wierzbicki, O.W. Wiaziemski (autor unikalnej drzewnoziemnej konstrukcji śluzy 11, która chociaż drewniana, działa do dziś), K.M.Zubrik, prof. W.N. Masłow którzy w braku metalu zbudowali drewniane wrota śluzy, nie mające odpowiednika nigdzie na świecie - Kanał powstał w czasach, kiedy nie było ani materiałów, ani maszyn, ani mechanizmów - wszystko zostało wykonane ręcznie przez robotników. Czeliści, nakazując budowę kanału w 20 miesięcy, nie zapewnili ani techniki, ani zaopatrzenia, ani odzieży ani ochrony. Jedynym "sprzętem" jakim dysponowano na początku bodowy była taczka, potem samodzielnie zbudowane dźwigi. Łopat i siekier było za mało. Dopiero później pojawiła się kolejka wąskotorowa.
Prace rozpoczęto bez gotowego projektu. Rozkaz był kopać szybko i tanio - więc głębokość kanału została ograniczona do 3 m (dzisiaj pogłębiona, wynosi 4), więc kanał był niedostosowany dla dużych jednostek. Z pośpiechu dochodziło do awarii. Śluza nr 12 została Photo from collection Karelian State Regional Museum, Petrozavodsk napełniona wcześniej niż powinna, z naruszeniem zasad technologii, wrota puściły, i cześć prac trzeba było wykonać od nowa. Od końca 1932 roku roboty szły nieustannie 24 godziny na dobę, pracowano na 2-3 zmiany. A dla podniesienia ducha pracujących więźniów grała nawet orkiestra - również z więźniów stworzona...
Photo from collection Karelian State Regional Museum, Petrozavodsk W maju 1933 roku po kanale przeszły pierwsze jednostki - pogłębiarka i parostatek "Czekista". 27 czerwca podpisano akt przyjęcia kanału do eksploatacji, a 2 sierpnia wyszło postanowienie SowNarKomu o otwarciu kanału i nadaniu mu imienia Stalina. Po co więc za cenę nieprawdopodobnego wysiłku budowac kanał, który jest nieprzystosowany dla dużych statków, a więc nieprzydatny na większą skalę nikomu? Najwyraźniej nie były tu istotne cele ekonomiczne, a ewentualnie obronne, jako szlak dla statków wojennych idących na [sievier] pónoc i daleki wschód - ale przejść mógł nim co najwyżej stawiacz min. Dlaczego więc taki pośpiech i półtoraroczny termin wykonania budowy? Dlaczego nie pięć lat ? albo siedem? Pytań jest mnóstwo. Kanał nie miał służyc celom ekonomicznym ani politycznym, a przede wszystkim miał być demonstracją mocy wobec własnych obywateli. W dobie polityki GPU dla celów partyjnych stawiano tego rodzaju zadania gospodarcze, które potem musiały zostac zrealizowane w założonych z góry terminach.
Photo from collection Karelian State Regional Museum, Petrozavodsk Ile ludzkich istnień pochłonęła ta "budowa stulecia", o której wspomina każdy, kto choć raz widział charakterystyczne papierosy "Biełomory"? nie wiadomo do końca, część dokumentacji w archiwach jest w dalszym ciągu tajna.
W roku 1974 Sołżenicyn napisał, że zginęło tam około 250 000 ludzi - czyli jeden człowiek na metr wybudowanego kanału. I taka wersja jest przyjęta na Zachodzie. Ostatnio w publikacjach zaczęły się pokazywać mniejsze cyfry. Iwan Czuchin, pułkownik milicji i dziennikarz, mający dostęp do różnych dokumentów w książce "Kanałoarmiejcy" mówi o 50 000 ludzi Według innych dokumentów przy budowie kanału zmarło 84 504 osób. Część zginęła w wypadkach, część zamordowano, część rozstrzelano. Statystyka ta nie obejmuje jednak wolnych budowniczych którzy zmarli, tych którzy umarli potem w łagrach, zmarli w wyniku choroby, w trakcie transportu.
Niech ci, którzy płyną kanałem, mają tego świadomość!

tekst z rosyjskiego żeglarskiego miesięcznika "Kapitan klub" przetłumaczony przez Milkę Jung


więcej na stronach:
- http://www.iisg.nl/collections/belomorkanal/index.html
- http://msms.essortment.com/historyrussiag_rfpb.htm




Jak udało się uporać z formalnościami

Idea okrążenia Skandynawii krążyła już wiele lat w polskim żeglarstwie, problem stanowiło to, że Skandynawia nie jest wyspą, tylko półwyspem, przez który przekopany jest pozornie niedostępny kanał Białomorsko-Bałtycki. Nikt tak do końca nie wiedział czy ten kanał naprawdę istnieje, czy jest tylko propagandą Związku Radzieckiego, czy dziś jest jeszcze czynny, utrzymany, czy śluzy działają...postanowiliśmy jednak podjąć próbę zrealizowania tej rewelacyjnej pod względem turystycznym trasy.
Wszystko zaczęło się rok temu podczas imprezy w Lizbonie, przy okazji wymiany załogi etapowego rejsu do Casablanki, gdy natrafiliśmy przypadkiem na rosyjski katamaran Blagovest, który stopniowo realizował wyprawę okrążenia kuli ziemskiej. Zaprzyjaźnieni bracia z Kraju Rad powiedzieli, że kanał jednak jest w pełni sprawny i że da się go spokojnie przepłynąć nawet bez kładzenia masztu, dali mi również kontakty do paru Rosjan związanych z żeglarstwem.
Początki były żmudne, w internecie można było znaleźć jedynie szczątkowe informacje dotyczące kanału, a z podanych e-maili nie wiele można się było dowiedzieć.
Na szczęście z czasem udało się cudem dotrzeć do Anglika Rai'a Glaistera, który kilka lat temu przepłynął kanał, będąc pierwszą zachodnią jednostką na tej trasie.
kanał od strony Onegi Z czasem pojawiły się też kontakty do różnych życzliwych Rosjan, którzy udzielali cennych informacji dotyczących formalności związanych z żeglugą po rosyjskich wodach wewnętrznych. Okazało się, że kanał i jeziora są dostępne dla obcych jednostek pod warunkiem uiszczenia opłaty około 1000 dolarów i posiadania na pokładzie pilota. Tańszym i bardziej niezależnym rozwiązaniem było przerejestrowanie polskiego jachtu na banderę rosyjską. W opinii rosyjskich żeglarzy było to jednak zbyt ryzykowne. Pieniądze bowiem wtedy nie idą bezpośrenio do Zarządu Kanału Białomorskiego, tylko do instytucji zajmującej sie rejestracją i inspekcją "małomiernych" jednostek w Rosji. Obsługa kanału dopatruje sie wtedy na każdym kroku naruszenia przepisów czy braktu dopełnienia formalności, mogąc w każdej chwili zawrócic jacht. Zdecydowaliśmy się więc na droższy, ale pewniejszy wariant. Nie mogliśmy bowiem dopuścić do tego, żeby znaleźć się w Bielomorsku, prawie 4000Mm od Polski i usłyszeć: NNNIET!
Koszt 1000USD podzielony na cała załogę właściwie umknął w kosztach całego, 28 dniowego etapu, którego cena na jedną osobę ze wszystkim zamknęła się w 3500 zł.
Newralgicznym punktem było też znalezienie kontaktu do Vladimira I., Rosjanina z St.Petesburga, który zawodowo trudni się pomaganiem obcym jachtom w załatwieniu wszelkich dokumentów związanych z wizytą w "Wenecji północy", hobbystycznie zajmując się tez skomplikowanymi formalnościami jakie należy spełnić przepływając kanał Bielomorski pod "innostancką" banderą. Gdyby nie Vladimir, wyprawa mogłaby nie dojść do skutku...
Adam Vladimir zaczął ostro działać, potrzebne już w marcu były wszelkie dokumenty jak listy załogi z dokładnymi danymi, łącznie z telefonami do miejsc pracy itp.(oczywiście jak czegoś nie było wpisywaliśmy cokolwiek...), wszelkie kserokopie dokumentów jachtu i wiele innych rzeczy. Niezmiernie podobały się Rosyjskim urzędnikom strosy dokumentów polskiego jachtu, które w porównaniu z np norweskim, były cała teczką a nie jednym papierkiem : )
Były momenty, że Vladimir pisał, że prawdopodobnie nic z tego, że Zarząd Kanału coś kręci... jednak 3 tyg. przed wyjazdem busem do Trondheim dostałem oficjalny fax, że jest zgoda...
prawie w Petesbugu Kontakt do "odpowiedniego człowieka" w Murmańsku, gdzie wymienialiśmy załogę miałem do Kpt. H. Wolskiego, który dwa lata temu przy okazji przejścia północno-wschodniego na niemieckim jachcie DAGMAR AAEN. Należało zwyczajnie wysłać fax do władz portowych o naszym przybyciu i o dziwo nie było z niczym problemu. Wszyscy czekali na Nitrona z otwartymi rękami.
Podczas całego rejsu ani razu nie zapłaciliśmy z nic łapówki!!!
Vizy jednak załatwiliśmy chyba nie do końca legalnie...ciężko by było bowiem brnąc w las kolejnych dokumentów by zapraszał nas np. rosyjski jacht klub czy uniwersytet. Ktoś znalazł jakiś kontakt do firmy turystycznej polsko-rosyjskiej w Warszawie, która za 100zł ze wszystkim od osoby po prostu załatwia vizę w paszporcie...na granicach nie było problemu, jednak jak próbowaliśmy się skontaktować z przedstawicielstwem tej firmy w Petersburgu w celu przedłużenia wiz o 3 dni, okazywało się ze takowa agencja w ogóle nie istnieje...
Całe przedsięwzięcie ułatwiało też to, że miesiąc przed nami, tą sama trasę robił Norweg Solhoi Rune, byliśmy z nim w kontakcie, gdyby jego zawrócili, nie zdecydowalibyśmy się płynąc na wschód od Murmańska...

Adam Sulewski




Nie taki diabeł straszny, jak go malują

Z perspektywy czasu śmiało mogę powiedzieć, że Rosja to wacale nie taki znowu straszny kraj i znacznie więcej było obaw tam płynąc niż kłopotów na miejscu.
Udało się przecież bez najmniejszych problemów zrealizować plan rejsu, we wcześniejszych latach też bez najmnieszego oporu byłem jachtem w Ptersburgu i Kalingradzie...

Musze powiedzieć, że nie zgadzam się z krytycznym podejściem do Rosji jakie prezentuje wielu ludzi, być może wynika z tego, że dawno albo w ogóle tam nie byli...

Należało dopelnić wszelkich formalnosci, różne kontrole nie da sie ukryć, że nieraz były uciążliwe, choć i też śmieszne, zawsze kończyły sie pomyślnie, bo mieliśmy niezbędne dokumenty i wszystkie papiery w porzadku i wszystko było załatwione wcześniej.
Wszekie kontrole były tylko w okolicach Murmańska...no bo tam przecież jest wojsko, nie ma się wieć czemu dziwic! W USA byłoby przecież tak samo gdyby kręcic się jachtem w okolicach baz wojskowych o ile w ogóle nas by tam wpuszczono...
NA M.Białym żeglowało sie pod tym względem tak samo jak na Bałtyku.

podczas noclegu w śluzie Nie uwazam ze nasz rejs byl tylko "jednorazowym kaprysem Rosji", był po prostu przykładem poprawnego dopełnienia wymaganych formalności. Nad ogranizacją rejsu pracowałem cały rok.
Po prostu do plywania tam trzeba się wczesniej przygotować, wszystko pozałatwiać i wtedy nie ma problemu.
Pewnemu polskiemu żeglarzowi, który swego czasu wpłynął na Nefrycie do Murmańska chcąc kontynuować trasę na wschód i przez kanał się moim zdaniem nie udalo, ponieważ źle się do tego zabral, nic nie przygotował wcześniej, nikogo nie powiadomił, po prostu popłynął tak samo jakby chciał odwiedzić Nexo czy Sassnitz, a nie miasto północnej floty Rosji...
Nowy pilot - Michaiłł Nawet nie zglosil sie przez UKFkę, nie mowiac już o powiadomieniu wcześniej listowinie tak specyficznego gospodarza. Wpływajac w środek rosyjskiej bazy Floty Północnej nagle sam na malym jachcie z dziwną banderą...też bym go aresztował... : )
Również tegoroczna załoga jachtu North Explorer, która próbowała płynąc trasa taką jak Nitron, tylko zaczynając od Petesburga, świadomie zdecydowała sie jednak brnąć dalej będąc w pełni świadomym, tego że nie mają UKFki z rzeczynymi częstotliwościami na pokładzie i wszystkich papierów do końca czystych. Również trudno jest udawać Rosjan, nawet gdy się zmieni banderę jachtu...
Vladimir - człowiek który pomógł nam i pragnął im dopełnic wszelkich formalości z całym sercem odradzał płynięcia na takich zasadach North Explorerowi...nie posłuchali i nic dziwnego, że zostali zawróceni...

Sam kanał jest otwarty dla turystow, wszyscy mile witają i są życzliwi, cieszą się że korzystasz z ich uslug i chcą dla ciebie jak najlepiej. np gdy był zepsuty most, koszty dźwigowania pokrywał Zarząd Kanału...

Koszt 1000usd jest akuratny jak na usluge, ktorą oferują, choć mogłaby być dobrowolnosc w korzystaniu z pilota.
Z drugiej jednak strony pilot jest niezmiernie pomocny, komunikuje sie z śluzami, załatwia mapy, pokazuje ciekawe miejsca, opowiada ciekawostki z historii i przyrody. Na Świrze i Newie jest szalony ruch, bez pilota byłoby naprawde ciężko. Dla mało doświadczonego żeglarza czy kogoś pływającego z rodziną a nie "bandą chłopa" o przeprawie bez pilota nie byłoby mowy, być może z tego też założenia wychodzi Zarząd Kanału Białomorskiego. Gdyby znieśli obowiazkową uslugę pilota dla zagranicznych jednostek, komuś, kto tam płynie pierwszy raz, radziłbym jednak z niej skorzystac.

22 kopuły Sami nie mieliśmy żalu wydania tych 1000usd już po przeplynieciu kanału, choć zapłata na wejściu wydała nam się zwykłym haraczem a pierwszy pilot aż do Petrozavodzka, szpiegiem. Usluga była jednak warta wydania tych pieniedzy. Co prawda na samym kanale nie da sie ukryć że pilot jest zbędny w przypadku gdy zna się rosyjski i umie porozumiewać się z obsługą śluz jednak przydal się on nam bardzo, szczegolnie na rzekach z wartkim nurtem i mnóstwem statków.

1000usd za 10 dni 24h pracy człowieka + 19+2sluzy i 200km kanalu obiektywnie nie jest wygurowaną ceną, a podzielona na calą zalogę, nie stanowi przeszkody finansowej w zrealizowaniu tak malowniczej i ciekawej turystycznie trasy. Również rejsy do Kalingradu i Petesburga wspominam bardzo miło.

Nie było z niczym problemu, trzeba jednak dopelnić pewnych formalosci, które stawia strona rosyjska i wtedy jest wszystko w porządku. Po prostu moze nie żylem za długo w komunizmie i niewiele pamiętam i może dlatego mam inne spojrzenie na ten kraj...
Zachęcam do pływania w tamte strony i liczę że choć jednen polski jacht popłynie zrealizować tak ciekawą pod wszystkimi względami trasę jak Nitron w tym roku!

Adam Sulewski




Papierosy Belomorkanal białomorsk

To charakterystyczne papierosy bez filtra, których cena waha się w granicach 60gr za paczkę.
Swą nazwę zawdzięczają kanałowi. Na pudełku widzimy schemat wszystkich śródlądowych dróg wodnych Rosji, widzimy też to że Moskwa jest portem aż pięciu mórz, co okazuje się prawdą...
Rosjanie mówią jednak: więcej ludzi zabiły Belomory niż Stalin, który kazał budować sam kanał...

Adam Sulewski




Locja kanału Białomorsko - Bałtyckiego

Kanał łączy morze Białe z Jeziorem Onega. Jego długość wynosi 227 kilometrów, ma 19 śluz, pokonuje wzniesienie 103m najpierw w górę, potem 95m w dół. Przejście jachtem zajmuje nam koło 3 dni. Można oczywiście płynąć w tempie expresowym też nocą, bowiem wszystkie śluzy okazują się być czynne 24h i ważniejsze znaki nawigacyjne pokazują światła.
Szkoda jednak tracić niesamowitych widoków jakich dostarcza nam otaczająca, dziewicza , malownicza przyroda. Kanał bowiem biegnie środkiem tajgi i naprawdę jest niesamowicie!
dopływamy do pierwszej z 19 śluz kanału Napotykamy też gdzieniegdzie różne miasteczka położone nad brzegiem jezior, bez problemu znajdujemy tam keję i możliwość zaopatrzenia się w lokalnym sklepie w najpotrzebniejsze towary.

Drogę wodną stanowi sieć połączonych śluzami jezior, tylko miejscami płyniemy przekopanym kanałem szerokości ok. 40m. Na niektórych jeziorach udaje się postawić żagle, musimy się jednak nastawić na częste używanie silnika.

Śluzy często dwukomorowe, pokonujące nieraz po paręnaście metrów różnicy, są szerokie (koło 20m), tam że jotką można było stanąć z zapasem w poprzek. Woda napełnia się powoli, jeżeli przycumujemy do zamontowanych na szynach i unoszących się wraz z poziomem polerów. Najlepiej jest stanąć na środku komory śluzy, wtedy unikamy zawirowań wody i praktycznie wystarczy nam przytrzymanie się bosakiem, lub jedną cumką. Śluzowanie nie trwa dłużej niż 10-15min.
pierwsza polska bandera w tym miejscu! Trzeba jednak przyznać że są odcinki gdzie zagęszczenie śluz (w sumie 19) jest spore, co nie daje zbytnio wypocząć wachcie nawigacyjnej...

Wszystko jest idealnie oznakowane i utrzymane, jednak są to rosyjskie znaki żeglugi śródlądowej nieznacznie różniące się od naszych śródlądowych: strona lewa jest czarna a prawa czerwona, znaki kardynalne są biało - czarne a nabieżniki jak to po prostu zwykłe nabieżniki. Na każdym jeziorze jest dokładnie oznaczony farwater.

w kanale obowiązuje zakaz fotografowania ;) Na jacht dostajemy na wyposażenie pilota, którego musimy karmić, poić oraz dać mu miejsce do spania. Jeden pilot jest z Bielomorska do Peterozavodska, tam jest zmiana, i drugi pilot prowadzi nas do Petesburga.
Na temat samego pilota rozpisałem się w tekście akapit wyżej
Wraz z pilotem na jacht wkraczają UKFa z rosyjskimi częstotliwościami śródlądowymi (ta morska zupełnie przestaje być potrzebna), oraz potrzebne mapy na jeziora, oraz dokładny atlas kanału.

część śluz jest drewniana Paliwo i wodę bez problemu tankujemy w Bielomorsku, należy się "dogadać" z lokalnymi i kupić beczkę ropy, która niestety trzeba przelać do baku wężykiem zaciągając się lub wiadrem. Nie spotkałem się w Rosji z tym żeby ropa była jakaś zanieszczyszczona czy złej jakości, natomiast jej cena waha się w granicach 1-1,5 zł / l

Ruchu na kanale praktycznie nie ma, przez 3 dni minął nas prom i jedna barka. Jedną noc spędziliśmy przycumowani w zamkniętej śluzie, bowiem nie spodziewała się ona "klientów" w najbliższych paru dniach...

Płynąc kanałem mijamy jedynie jeden zwodzony wiadukt kolejowy w okolicy Bielomorska, później nie ma żadnych kabli idących nisko ani mostów, kolej bowiem biegnie przekopanym tunelem, możemy spokojnie iść z ponad 20 m masztem, dopiero na rzece Svir i Nevie napotykamy na liczne mosty, które jednak również są podnoszone. Jednak owe mosty mają wyznaczone dni i godziny podniesienia, które nie koniecznie współgrają z naszymi planami, dlatego dużo sprawniej jest położyć wtedy maszt, korzystając z niezliczonej ilość dźwigów na różnych barkach i kejach. ruch znaczniejszy

Wszelkie formalności związane z przejściem kanału załatwiamy z pół roku wcześniej. Konieczne jest wysłanie list załogi oraz wszelkich możliwych kopii dokumentów jachtu. W załatwieniu formalności bardzo pomocny jest profesjonalny agent Vladimir z Petersburga.
Po dopłynięciu na miejsce już wszyscy o nas wiedzą i wystarczy uiścić stosowną opłatę w rublach rosyjskich (było to koło 1100USD), wypełnić parę papierków oraz przejść kontrolę sanitarną polegającą na wykładzie 150kg "pani doktór" która narzeka na brak lodówki, pościeli i szamba oraz jeszcze wiele innych aspektów, których nie jesteśmy w stanie spełnić...
Podczas żeglugi aż do Petersbuga już nikt nie żąda od nas opłat, nie musieliśmy też za nic płacić łapówki.

Adam Sulewski


Niedługo pojawi się jeszcze więcej informacji i nowa strona - www.belomorkanal.prv.pl - z dokładnym opisem przejścia przez kanał.




mapy:


From: M. Gorky, L. Averbach, S. Firin (eds.), Belomorsko-Baltijskij Kanal imeni Stalina. Istorija stroitel'stva. 1931-1934 gg. (s.l., 1934), after p. 8.
ogólny schemat Kanału Białomorsko-Bałytckiego

rejs nic
powrót na stronę główną